piątek, 19 lipca 2013

Intruz ~ Stephenie Meyer


Intruz - Stephenie Meyer



Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz (The Host)
Gatunek: Fantastyka, antyutopia/dystopia
Rok wydania: 2008
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 560











Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.


Stephenie Meyer. 
Dwa słowa, które są synonimami szumu w blogosferze. Imię i nazwisko, które gwarantują miejsce na liście bestsellerów. Mało jest takich, którzy nie słyszeli o sadze Zmierzch autorstwa tej pani, a ci, którzy ją znają, dzielą się albo na jej miłośników, albo zagorzałych przeciwników. Przyznam, że ja sama należałam do tej pierwszej grupy. Nie uważałam wprawdzie, żeby blady wampir ze świecącą klatą o staroświeckim imieniu był ideałem mężczyzny, ale owa seria była dla mnie całkiem przyjemna.
Do czasu, gdy przeczytałam Intruza.




Wagabundę - zwaną później Wandą - poznajemy w momencie zabiegu przeszczepienia jej do ciała Melanie. Właściwie już od tej chwili - najprawdopodobniej za sprawą wcześniej obejrzanego filmu - zaczęłam pałać do niej sympatią. Mimo tego, że była doświadczoną duszą, nasz świat różnił się od planet, które zamieszkiwała poprzednio, przez co pierwsze chwile spędzone na Ziemi mogły wyglądać nieco nieporadnie. Jednak sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy odzywa się poprzednia właścicielka owego ciała. Muszę przyznać, że główna bohaterka - a raczej oba jej wcielenia - to jeden z wielu atutów tej powieści. Wewnętrzna walka i ironiczne oraz uszczypliwe rozmowy, jakie prowadzą ze sobą Wanda i Melanie, potrafią momentami rozbawić, a nawet wzruszyć, szczególnie, gdy ciało i dusza nawiązują ze sobą siostrzaną niemal więź.




Pozostałym bohaterom również niczego nie da się zarzucić. Mamy całą plejadę mężczyzn w rożnym wieku, i każdy z nich odgrywa ważną rolę w nowym życiu Wagabundy. Jest tu rodzina Melanie - jej brat Jamie, którego wręcz pokochałam i szalony geniusz, czyli wujek Jeb. Warto też wspomnieć o Walterze, sojuszniku Wandy, którego to pominięcia w filmie po prostu nie mogę przeboleć, oraz Doktorze. Miałam co do niego mieszane uczucia - z jednej strony rozumiałam jego ból i presję, jaka na nim ciążyła, z drugiej jakoś nie potrafiłam mu wybaczyć pewnego traumatycznego dla Wandy wydarzenia. 
Najlepsze kąski jednak zostawiłam Wam na koniec. Jared i Ian. Ogień i woda. W pewnym stopniu ciało i dusza. Jeden z nich kocha Mel, drugi Wandę. A srebrzysta dusza aż do ostatecznej, najważniejszej decyzji nie potrafi pogodzić swoich uczuć z tym, co czuje Melanie...
Ja o wiele bardziej pokochałam Iana. Był taki czuły, opiekuńczy, ale potrafił też pokazać pazur. Idealnie uzupełniał się z Wandą. Poza tym, Jared należał do panny Stryder, więc i tak nie mogłabym do niego wzdychać...




Książka ta wyróżnia się na tle innych czytanych przeze mnie antyutopii/dystopii. Być może dlatego, że wizja przyszłości nie jest aż tak wiarygodna, nie jest to los, który sami sobie zgotowaliśmy. Co nie zmienia faktu, że jest to idea wielce oryginalna, śmiem nawet twierdzić, że nieco zatrważająca. Nie potrafiłam się jednoznacznie opowiedzieć za jedną ze stron - dusze same w sobie były opisywane jako uosobienie dobra, łagodności i niewinności, jednak to, co zgotował ludziom ich najazd na naszą planetę, wydawało mi się straszne. Walka z systemem nabrała przez to innego, głębszego wymiaru. Było to coś innego, niż dotąd, i ta odmiana przypadła mi do gustu. Dodatkowo, język powieści - niby prosty, ale przepełniony emocjami i z licznymi opisami.






Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że między filmem, a książkowym pierwowzorem jest ogromna przepaść. Jako film sam w sobie Intruz jest dobry, jednak w roli ekranizacji wypada kiepsko. Ciężko jest przekazać wydarzenia z sześciuset stronicowej powieści w ciągu dwóch godzin, jednak jakość znacznie na tym ucierpiała. Mam tu na myśli wspomniane wcześniej pominięcie kilku wątków, a także zupełne spłycenie relacji Wanda-Ian. Jest jednak dobra strona - pod wpływem sukcesu filmu Stephenie zabiera się za kontynuację. Jestem naprawdę ciekawa, co stworzy, tym bardziej po tak intrygującym zakończeniu.




Reasumując (kocham to słowo)... nie wierzę, że dopiero teraz zauważyłam tę książkę. Owszem, już za czasów mojej zmierzchowej fascynacji rzuciła mi się w oczy, ale odstraszył mnie fakt, iż jest to powieść Meyer dla dorosłych. Stwierdzenie w pewnym stopniu prawdziwe. Do Intruza trzeba dojrzeć, a potem pozwolić Waszemu spojrzeniu na kwestię życia i miłości ewoluować do zupełnie innego stopnia. Jeżeli ktoś jeszcze waha się, czy warto dać szansę autorce wampirzej sagi, niech odrzuci wszelkie wątpliwości na bok. 
Ode mnie pełna, okrąglutka dziesiątka.

- - -

Muzyczny kącik...
czyli moje soundtracki do książek

Tutaj nie potrafię wyobrazić sobie innego utworu niż Radioactive Imagine Dragons. Swoisty hymn wszystkich antyutopii, ze świetną melodią i obłędnym refrenem, który zawsze przyprawia mnie o ciarki.

I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my systems blow
Welcome to the new age, welcome to the new age
Welcome to the new age, to the new age
Whoa, whoa, I'm radioactive, radioactive
Whoa, whoa, I'm radioactive, radioactive




20 komentarzy:

  1. Czeka w kolejce, choć nie wiem jak sobie z "Intruzem" poradzę, ponieważ głupio zrobiłam i najpierw obejrzałam film :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Praktycznie już od samej premiery. Teraz kiedy się zrobił dodatkowo szum wokół filmu, postanowiłam najpierw przeczytać książkę. Niestety nie wiem jak szybko to nastąpi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie leży na półce i czeka na swoją kolej. Jakoś nie mogę się skusić choć czytałam już sporo pozytywnych recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją w planie. Mam nadzieję, że i mi się spodoba :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym przeczytać i przekonać się, czy naprawdę jest tak dobra jak piszą blogerzy, w tym Ty. Ale chyba sie skuszę, bo dowiedziałam się niedawno, że jest w lidlu za 11 zł, trzeba tylko pojechać i kupić. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki nie dałam rady przeczytać, za to bardzo podobał mi się film :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poluję na tę książeczkę w bibliotece, ale ciągle jest wypożyczona :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Serię Zmierzch czytałam, więc teraz wypadałoby sięgnąć także po "Intruza", którego blogerzy tak wychwalają. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W zupełności zgadzam się z Twoją recenzją, odniosłam tak samo dobre wrażenie po lekturze "Intruza".

    Właśnie, pominęli kilka wątków w ekranizacji, nad czym fani mogą ubolewać, ale zdecydowanie film sam w sobie był genialny.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Intruza" również oceniłam na 10 i tak jak Ty zwlekałam z lekturą tej powieści, bo zniechęciło mnie trochę to, że jest to powieść dla dorosłych, ale kiedy już przeczytałam.. Oh, zakochałam się w tej książce maksymalnie. Zresztą wiele widzę podobieństw między moją a Twoją recenzją ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie ta książka trochę wynudziła i zdecydowanie nie przekonała do powieści tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedziałam, że Ci się spodoba. ♥
    Ja czytałam książkę już dobre kilka lat temu, a i tak dalej mam ją w głowie i chętnie wracam do niej myślami. Mam nadzieję, że niedługo ukaże się kontynuacja tej powieści, a jeśli chodzi o film to całkowicie się z Tobą zgadzam: jako ekranizacja wypada naprawdę kiepsko, a najgorsze w tym wszystkim jest spłycenie relacji między Wandą a Ianem... ;c
    W każdym razie: Cieszę się, że spodobała Ci się ta książka, gdyż wychodzi na to, że mamy podobny gust literacki. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham, uwielbiam tę książkę! Zdecydowanie różni się od przesłodzonego odrobinę "Zmierzchu". Polecam wszystkim.
    P.S. świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam zamiar przeczytać tę książkę i bardzo intryguje mnie sam fakt, że Intruz w przeciwieństwie do Zmierzchu zbiera niemal same dobre recenzje. Poza tym - dystopia, czyli coś o czym uwielbiam czytać. Muszę w końcu znaleźć czas na tę powieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam tej książki, ale zawsze miałam na to ochotę :) Pozdrawiam, Livresland.blogspot.com :)
    PS. Prześliczny szablon! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Serdecznie zapraszam Cię do nowej zabawy: http://ksiazkowyswiatpatrycji.blogspot.com/2013/07/blogowe-zabawy.html

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam i jestem oczarowana. Jest cudowna. Zdecydowanie lepsza od Zmierzchu. Czyta się ja genialnie, jednak 13 pierwszych rozdziałów to była dla mnie udręka, już miałam nawet ją odłożyć, na szczęście tego nie zrobiłam. Potem historia się rozwinęła i było już coraz lepiej.
    Widziałam również film, ale nie dorasta książce do pięt. (Nie wiem skąd to wzięłam! Przecież książka nie ma pięt! :O)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ahh! Jedna z moich ulubionych książek!

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak, też ją uwielbiam! Intruz jest zupełnie inny od Zmierzchu, bardziej oryginalny, pełniejszy i ma w sobie więcej uczuć (przynajmniej moim zdaniem.

    I boję się pooglądać film. Bo jakoś chyba nie mogłabym przeżyć zepsucia genialnej historii :C

    *Nominacja do Liebster Blog Award*
    http://papierowemiasta.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham :D Zarówno książkę, jak i film (który nieeeco gorzej wypadł, ale nadal mimo wszystko jest świetny). A "Radioactive" uwielbiam od kiedy usłyszałam w zwiastunie. Naprawdę wpada w ucho.

    OdpowiedzUsuń

Witaj! Bardzo się cieszę, że chcesz skomentować moją recenzję. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję :)